Dziewczynka ( opowiadanie)
Tego lata
pojechałam na wakacje do mojej cioci mieszkającej na wsi. Ostatni
raz byłam tam w czasach szkoły podstawowej czyli kilkanaście lat
wcześniej. Lubiłam ciocię Kasię, ale nie miałam czasu ani
ochoty, by zrezygnować z wakacji z obozu harcerskiego w szkole
średniej czy wyjazdu do pracy we Francji w czasie przerwy
semestralnej na studiach.
Tego lata
natomiast zapragnęłam ciszy i spokoju po burzliwym rozstaniu z moim
narzeczonym, który okazał się zwykłym krętaczem i oszustem.
Rozstanie po
trzech latach nie było łatwe i pozostawiło w moim sercu
przekonanie, że nie warto ufać i kochać. Nie chodziłam z płaczem,
ale byłam przygnębiona i rozgoryczona, nie chciałam widzieć
nikogo ze znajomych, unikałam ludzi i zamknęłam się w swoich
czterech ścianach. Wreszcie moja mama nie wytrzymała:
- Aguś, może pojechałabyś na wieś do Kasi? Ona jest teraz sama po śmierci wujka i chętnie przyjęłaby do siebie swoją siostrzenicę. Poza tym oderwiesz się od myślenia o nim i poznasz tam nowych ludzi.
- Nie wiem, czy tam wytrzymam, mamo, stałam się ostatnio bardzo nietowarzyska, jak wiesz.
-Spróbuj. Zobaczysz, że przyjedziesz odmieniona.
- Aguś, może pojechałabyś na wieś do Kasi? Ona jest teraz sama po śmierci wujka i chętnie przyjęłaby do siebie swoją siostrzenicę. Poza tym oderwiesz się od myślenia o nim i poznasz tam nowych ludzi.
- Nie wiem, czy tam wytrzymam, mamo, stałam się ostatnio bardzo nietowarzyska, jak wiesz.
-Spróbuj. Zobaczysz, że przyjedziesz odmieniona.
Po
przemyśleniu propozycji zgodziłam się i pojechałam do małej
kieleckiej wsi.
Gdy
wysiadłam z autobusu, poczułam się jakby w innym świecie. Wokoło
otaczały mnie pachnące łąki i łany falującego zboża a w dali
niewielkie zabudowania ustawione wzdłuż szerokiej drogi.
Chwyciłam
walizkę i powoli ruszyłam w stronę widocznych domów, gdy nagle
pojawił się chłopak na motorze. Zeskoczył zwinnie, zatrzymawszy
się przede mną.
- Agata? Pani Karska kazała mi po ciebie wyjechać.
- Spóźniłeś się więc – odpowiedziałam urażona, że nieznajomy zwraca się do mnie na ty.
- Tak wyszło. Jestem Kazik. Trzymaj kask i wskakuj. Walizkę umieszczę sam.
- Agata? Pani Karska kazała mi po ciebie wyjechać.
- Spóźniłeś się więc – odpowiedziałam urażona, że nieznajomy zwraca się do mnie na ty.
- Tak wyszło. Jestem Kazik. Trzymaj kask i wskakuj. Walizkę umieszczę sam.
Okazało się,
że nie było tak blisko, jak mi podpowiadała pamięć. Wieś się
rozrosła, przybyło wiele nowych ulic, więc mogłam się tu
pogubić.
Ciocia
Kasia jakby zmalała, posiwiała i z trudem poznałam w niej dawną
wesołą i żywiołową kobietę. Powitała mnie ze łzami w oczach.
Kazik
pojechał pomachawszy ręką i za chwilę zniknął z oczu.
Musieliśmy
niejako od nowa się poznać. Przegadałyśmy cały wieczór.
Następnego
dnia poszłam a ciocią na grób wujka, potem do kościoła.
Zobaczyłam z grubsza wszystkie najważniejsze punkty we wsi.
Moja mama
miała rację, czułam się tu dużo lepiej niż w mieście. Daleko
za sobą zostawiłam urażoną dumę w żal do wszystkich o moje
zawiedzione nadzieje.
Ciocia
okazała się wspaniałą towarzyszką, wyrozumiała i pogodna.
Szybko zwierzyłam jej się z moich problemów. Gdy jej o wszystkim
powiedziałam, nagle wszystko jakoś zmalało. To, co mi się
wydawało tragedią, teraz wydało mi się tylko smutnym wydarzeniem.
Zrozumiałam, że nabrałam dystansu do własnych przeżyć.
Wydawało
mi się, że te ostatnie wakacje będą dla mnie sielskim odprężeniem
po tym, co przeżyłam.
Kilka dnia
później postanowiłam sama pospacerować po okolicy, gdyż ciocia
miała jakieś zebranie w kole gospodyń.
W dali lśniło
jezioro, więc skierowałam tam swoje kroki.
Droga wiodła
przez mały lasek, porośnięty brzózkami. Szłam, rozkoszując się
zapachem trawy i ziół i promieniami słońca igrającymi wśród
białych pni moich ulubionych drzew. Mijałam właśnie duży głaz z
wyrytym na nim krzyżem, gdy zza niego wyszła dziewczynka w wieku
około siedmiu lat. Była zapłakana a z jej oczu bił strach.
Zatrzymałam się.
- Co się stało, czy zgubiłaś się? A może ktoś zrobił ci krzywdę?
- Muszę tam iść – wskazała przed siebie ręką – mama na mnie czeka.
- To chodź, zaprowadzę cię – odpowiedziałam, wyciągając rękę.
- Co się stało, czy zgubiłaś się? A może ktoś zrobił ci krzywdę?
- Muszę tam iść – wskazała przed siebie ręką – mama na mnie czeka.
- To chodź, zaprowadzę cię – odpowiedziałam, wyciągając rękę.
Przestała
płakać i ufnie podała mi zabrudzoną rączkę. Po drodze
opowiadała mi o małym braciszku i mamie, która pewnie będzie zła,
że nie wróciła do domu na czas.
Zbliżałyśmy
się już do jeziora, gdy mała pokazała widoczne za kępą drzew
dachy zabudowań.
- To tutaj. Dalej pójdę sama.
- To tutaj. Dalej pójdę sama.
Miałam
zamiar odprowadzić ją pod sam dom, ale pomyślałam, że jej
rodzice mogą być niezadowoleni, że córka zawiera znajomość z
obcą osobą. Wiedziałam, że ludzie na wsi są nieufni wobec
obcych.
Jezioro było
urocze. Przeszłam się brzegiem aż do przystani, potem wróciłam
inna drogą.
Ciocia była
już w domu. Zaaferowana była nowymi pomysłami jej koleżanek.
Miały przygotować festiwal kwiatów dla całej wsi. Nie wspomniałam
jej o spotkanej dziewczynce, bo nie chciałam psuć jej nastroju.
Kilka dni później znów szłam tą samą drogą i znów z tym samym
miejscu zobaczyłam ją. Miała na sobie tą samą niebieską
sukienkę w czerwone kwiaty. Teraz nie była zapłakana, lecz
przerażona.
-Proszę mnie obronić – szeptała rozpaczliwie – on mnie zabije!
-Kto? Nie bój się, jestem z tobą.
-Proszę mnie obronić – szeptała rozpaczliwie – on mnie zabije!
-Kto? Nie bój się, jestem z tobą.
Jej ręka
była drżąca i zimna. Pociągnęła mnie za sobą. Biegłyśmy
przez chwilę, aż do zabudowań, których dachy widziałam ostatnio.
Tu puściła moją rękę i powiedziała:
-Teraz już mnie nie dogoni.
-Teraz już mnie nie dogoni.
Odwróciła
się i pobiegła do małego domu z czerwonej cegły.
Wróciłam
roztrzęsiona do domu Kasi. Postanowiłam opowiedzieć jej o
wszystkim. Byłam przekonana, że dziewczynkę ktoś krzywdzi albo
straszy.
- Ciociu, spotkałam dzisiaj dziewczynkę. Mogła mieć jakieś siedem lat. Była przerażona, jakby się kogoś bała. Może ktoś ją krzywdzi. Już drugi raz ją spotykam w tym samym miejscu, obok wielkiego głazu przy drodze do jeziora.
- Dziewczynka? A jak wyglądała? Znam tu większość dzieci w tym wieku.
- Ubrana w niebieską sukienkę w czerwone kwiatki. Włosy bardzo jasne, zaplecione w dwa warkocze.
- Ciociu, spotkałam dzisiaj dziewczynkę. Mogła mieć jakieś siedem lat. Była przerażona, jakby się kogoś bała. Może ktoś ją krzywdzi. Już drugi raz ją spotykam w tym samym miejscu, obok wielkiego głazu przy drodze do jeziora.
- Dziewczynka? A jak wyglądała? Znam tu większość dzieci w tym wieku.
- Ubrana w niebieską sukienkę w czerwone kwiatki. Włosy bardzo jasne, zaplecione w dwa warkocze.
Przez kilka
minut ciocia milczała, próbując w myślach poszukać tej, której
opis by pasował.
- Ten opis pasuje przynajmniej do dwóch dziewczynek. Ania, córka sołtysa, mieszka koło kościoła. Druga to Dorotka, ale wydaje mi się, że wyjechała z matką do Krakowa. Mieszka w pierwszym domu obok przystanku autobusowego. Przechodziłaś tamtędy, to ten ładny dom otynkowany na żółto.
- To chyba nie może być żadna z nich. Ta mieszka w domu, który stoi niedaleko drogi do jeziora. Taki nieduży z czerwonej cegły. Pewnie jest bardzo stary.
- Ach, mówisz o starej leśniczówce! Nie, tam nikt nie mieszka od dawna, to prawie ruina.
- Ależ ciociu, ta dziewczynka właśnie tam biegła i mówiła, że mama na nią czeka!
- Ten opis pasuje przynajmniej do dwóch dziewczynek. Ania, córka sołtysa, mieszka koło kościoła. Druga to Dorotka, ale wydaje mi się, że wyjechała z matką do Krakowa. Mieszka w pierwszym domu obok przystanku autobusowego. Przechodziłaś tamtędy, to ten ładny dom otynkowany na żółto.
- To chyba nie może być żadna z nich. Ta mieszka w domu, który stoi niedaleko drogi do jeziora. Taki nieduży z czerwonej cegły. Pewnie jest bardzo stary.
- Ach, mówisz o starej leśniczówce! Nie, tam nikt nie mieszka od dawna, to prawie ruina.
- Ależ ciociu, ta dziewczynka właśnie tam biegła i mówiła, że mama na nią czeka!
Moja ciocia
nie dała się przekonać, więc postanowiłyśmy następnego dnia
sprawdzić, czy ktokolwiek zamieszkał w starym domu.
Poszłyśmy
we dwie. Z bliska okazało się, że dom jest otwarty, lecz
niezamieszkany. Ściany niemal groziły zawaleniem a podłoga była
pełna dziur.
Nie
wiedziałam, co mam o tym sądzić. Może ta mała mnie okłamała? W
takim razie gdzie mieszka i co to wszystko znaczy?
Minęły
dwa dni, ale historia dziewczynki nie dawała mi spokoju. Znów
wybrałam się tą samą drogą. Stała dygocząca ze strachu i
autentycznie przerażona i bardzo blada. Sukienka jej była podarta
i brudna. Na ramionach zauważyłam sińce, jakby ktoś ją pobił.
Żal mi się zrobiło. Może to dziecko ma swoje tajemnice, ale na
pewno jest nieszczęśliwe. Przytuliłam ją. Była zmarznięta,
chociaż dzień był słoneczny i ciepły. Czułam, jak drżą jej
ramiona i wali serce.
-Kto cię krzywdzi, malutka – zapytałam szeptem.
-On, on tu jest. Szuka mnie. Powiedział, że mnie zabije.
-Kto? Powiedz mi, może ci pomogę.
-Kościelny. Już raz mu uciekłam.
-Zaprowadzę cię do domu, chodź ze mną. Gdzie mieszkasz?
-Kto cię krzywdzi, malutka – zapytałam szeptem.
-On, on tu jest. Szuka mnie. Powiedział, że mnie zabije.
-Kto? Powiedz mi, może ci pomogę.
-Kościelny. Już raz mu uciekłam.
-Zaprowadzę cię do domu, chodź ze mną. Gdzie mieszkasz?
Pokazała
ręką na znane mi już zabudowania. Poszłam za nią, sądząc, że
może jednak w obok starego domu są jakieś inne zabudowania. Gdy
zbliżaliśmy się do zabudowań, nagle wyrwała mi się i podbiegła
przed siebie. Zatrzymała się przed starą studnią i wydawało mi
się, że skoczyła do niej. Podbiegłam, ale zobaczyłam tylko
kamienie. Byłam w szoku.
Jak
najszybciej wróciłam do domu i opowiedziałam o wszystkim cioci.
-Znów ją spotkałam. Ona skoczyła do studni. Może się zabiła, biegnijmy tam, albo zawiadommy policję. Teraz jej się dokładniej przyjrzałam. Na szyi ma taką brązową „myszkę” z lewej strony i chyba trochę kuleje.
- Spojrzałaś na jej nogi? Miała na nogach kolorowe kalosze w kratkę?
- Tak, miała! Spojrzałam na nie, gdy zobaczyłam, że kuleje.
-Znów ją spotkałam. Ona skoczyła do studni. Może się zabiła, biegnijmy tam, albo zawiadommy policję. Teraz jej się dokładniej przyjrzałam. Na szyi ma taką brązową „myszkę” z lewej strony i chyba trochę kuleje.
- Spojrzałaś na jej nogi? Miała na nogach kolorowe kalosze w kratkę?
- Tak, miała! Spojrzałam na nie, gdy zobaczyłam, że kuleje.
Ciocia
zamknęła oczy. Nagle zrobiła się blada. Wystraszyłam się, ale
ona spojrzała na mnie jakoś dziwnie.
- Agatko, nie wiem czemu, ale spotkałaś Zosię, córkę mojej przyjaciółki.
- Twojej przyjaciółki? Ale ktoś jej robi krzywdę, była przerażona. Wspominała, że kościelny ją szuka i chce ja zabić. Musimy zawiadomić jej matkę, pewnie o niczym nie wie. I wydobyć ją z tej studni, może jeszcze żyje.
- Agatko, nie wiem czemu, ale spotkałaś Zosię, córkę mojej przyjaciółki.
- Twojej przyjaciółki? Ale ktoś jej robi krzywdę, była przerażona. Wspominała, że kościelny ją szuka i chce ja zabić. Musimy zawiadomić jej matkę, pewnie o niczym nie wie. I wydobyć ją z tej studni, może jeszcze żyje.
Ciocia
chwyciła się za serce.
- Widzisz, ona zaginęła dwa miesiące temu. Szukano jej wszędzie.
-No to teraz odnalazła się. Trzeba powiadomić rodzinę i policję. Zadzwoń.
- Widzisz, ona zaginęła dwa miesiące temu. Szukano jej wszędzie.
-No to teraz odnalazła się. Trzeba powiadomić rodzinę i policję. Zadzwoń.
Policjant
potraktował mnie poważnie. Zwołał kilku ochotników, którzy
mieli zbadać studnię. Pokazałam im to miejsce, ale potem musiałam
odejść.
Po kilku
godzinach zadzwonił do cioci.
Gdy odkładała
słuchawkę, była blada .
- Znaleźli zwłoki Zosi pod kamieniami, którymi zasypana była studnia. Leżała tam od prawie dwóch miesięcy. Została prawdopodobnie zamordowana.
- Znaleźli zwłoki Zosi pod kamieniami, którymi zasypana była studnia. Leżała tam od prawie dwóch miesięcy. Została prawdopodobnie zamordowana.
Nie byłam
zdolna odpowiedzieć. Zrozumiałam, że widziałam ducha. Po śmierci
ona sama wskazała mi miejsce jej pochówku. Wtedy przypomniałam
sobie, co mówiła o kościelnym. Powiedziałam to policji.
Byli ciekawi,
skąd wiedziałam. Opowiedziałam, jak było. Musieli mi uwierzyć.
Po wznowieniu
dochodzenia okazało się, że mordercą dziewczynki rzeczywiście
był kościelny. Odpowiedział również za inne zabójstwo sprzed
roku.
Natychmiast
wróciłam do domu. Byłam wystraszona całym tym zdarzeniem, ale
cieszyłam się, że sprawca został ukarany i nie skrzywdzi już
innego dziecka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz